Forum www.puck.fora.pl Strona Główna www.puck.fora.pl
Miasto Puck w oczach mieszkańców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W Rzepie o dotacjach Ministerstwa Pracy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.puck.fora.pl Strona Główna -> Puck w mediach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 13:25, 21 Lis 2012    Temat postu: W Rzepie o dotacjach Ministerstwa Pracy

Niezbyt wyeksponowany artykuł o co najmniej dziwnych decyzjach Ministerstwa Pracy. Cytuję cały, bo chyba warto.
Cytat:
Duże pieniądze na wątpliwy projekt
Izabela Kacprzak 05-11-2012

Kontrowersje w środowisku budzi m.in. ocena wniosków konkursowych oraz przyznanie jednej fundacji z Pomorza aż jednej piątej całej sumy - 28 mln zł na utworzenie 69 żłobków w województwie pomorskim.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wyda w tym roku 200 mln zł na tworzenie darmowych żłobków i klubów malucha. Pieniądze mają przez dwa lata sfinansować opiekę nad dziećmi, wynagrodzenie kadry i czynsz. 150 mln zł resort już rozdzielił, obecnie napływają wnioski na ostatnie 50 mln zł.

Kontrowersje w środowisku budzi jednak ocena wniosków konkursowych. Miasto Słupsk odpadło ze swoim projektem, bo wytknięto mu m.in. zbyt niskie bezrobocie (tylko 11 proc.). – Nie składaliśmy protestu tylko dlatego, że zgłosiliśmy się do innego programu – „Maluch" (dofinansowanie dla gmin, które chcą wybudować żłobek – przyp. red.). Z „Malucha" otrzymaliśmy niespełna pół miliona złotych, drugie tyle dołożyliśmy z własnego budżetu. Żłobek działa, przebywa w nim 90 maluchów – wyjaśnia Dawid Zielkowski, rzecznik słupskiego ratusza.

Działający od trzech lat prywatny żłobek Puchatkowo w Katowicach (gmina Katowice nie dopłaca do prywatnych żłobków) wystąpił o 1,4 mln zł, by móc przyjąć kolejnych 20 dzieci. Chciał m.in. kupić busa, by dowozić dzieci rodziców niepełnosprawnych (którzy pracują w formie telepracy, ale mają problem z dowozem dziecka) oraz wyposażyć ogród w plac zabaw, z którego mogłoby korzystać jednocześnie 20 dzieci.

– Oceniający uznał, że niedostatecznie uzasadniliśmy powód zakupu busa i nie wskazaliśmy liczby kilometrów, które będzie on pokonywał – mówi z żalem Jarosław Misiak, właściciel Puchatkowa.

Resortowi nie podobało się, że działający od 10 lat żłobek Pajacyk z Ostrowca Świętokrzyskiego, który opiekuje się 90 maluchami (pieniądze z projektu rządowego – 640 tys. zł – pozwoliłyby przyjąć kolejnych 30 dzieci), zatrudnia same kobiety (wymóg równości płci) oraz chce doposażyć kuchnię w urządzenie do gotowania zup przecierowych. – W uwagach przeczytaliśmy, że to zbędny wydatek, skoro można przecież zamówić catering. Czy catering przywiezie mi mleko w butelce? – pyta Krystyna Gębka, współwłaścicielka żłobka.

W tej sytuacji wnioskodawców zastanawia sukces projektu fundacji Pozytywne Inicjatywy z Pucka. Fundacja (lub działające wraz z nią inne organizacje) złożyła 15 identycznych wniosków, z czego pozytywnie rozpatrzono aż 14. Fundacja Arkadiusza Gawrycha nie ma doświadczenia w prowadzeniu żłobków (prowadzi prywatne szkoły i przedszkola). Ma za to zamiar do 1 stycznia 2013 r. utworzyć w każdym powiecie w Polsce po dwa żłobki, w każdym po 15 dzieci, w sumie dla 1035 maluchów (wychodzi po ponad 400 tys. zł na żłobek).

– Fundacja z Pucka, nie mając nic – ani lokali, ani wsparcia miast – otrzymuje 28 mln zł na obietnice, a takie placówki jak moja, funkcjonujący żłobek wpisany do rejestru, nie dostaje nic – żali się dyrektor jednego ze żłobków.

Fundacja Gawrycha nie ukrywa, że nie ma ani lokali pod żłobki, ani odpowiedniej kadry. Problem w tym, że wymogi konkursowe stawiane przez ministerstwo jednoznacznie mówią o niezbędnych do pozytywnej oceny danych – brak lokalu uniemożliwia podanie ich parametrów, więc i liczby dzieci, i liczebności personelu oraz potrzebnego wyposażenia oraz koniecznej adaptacji, a brak możliwości dokonania oceny jednoznacznie powoduje odrzucenie projektu.

Fundacja z Pucka przyznaje, że projekt jest ogromny, a czasu niewiele. Trwa rekrutacja opiekunów do dzieci, koordynatorów ds. żłobków, psychologów i dietetyków. 
– Mamy około 40 wstępnych lokalizacji, negocjujemy z wynajmującymi, głównie prywatnymi osobami – mówi „Rz" Arkadiusz Gawrych.

Jak fundacja była w stanie spełnić 15-procentowy próg wkładu własnego? – Wskazaliśmy głównie wkład niefinansowy, to przede wszystkim prace własne, w dwóch wypadkach wskazaliśmy lokal własny przy przedszkolu w Pucku – wymienia Gawrych.

Jednym z ważniejszych argumentów w konkursie było kontynuowanie prowadzenia żłobka po dwuletnim okresie dofinansowania.

– Szacujemy, że co najmniej 40 proc. z nich zostanie – ocenia Gawrych. Podobne darmowe żłobki za rządowe pieniądze Gawrych chce uruchomić w Zachodniopomorskiem.

Biuro prasowe resortu pracy twierdzi, że „wnioskodawca na etapie składania wniosku o dofinansowanie projektu nie ma obowiązku posiadania pomieszczeń z przeznaczeniem na żłobki w miastach, w których zamierza je uruchomić", a jedynie zapewnić, że spełni wymogi określone prawem (sanepid, straż pożarna). Resort twierdzi też, że fundacja nie musi mieć kadry. – Bez wskazania przestrzeni, konkretnej kadry nie wyobrażam sobie, że można przyznać dofinansowania. To ocena gruszek na wierzbie – mówi Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni.

[link widoczny dla zalogowanych]

Osobiście zastanawia mnie po co wydawać ponad 16 mln złotych przy założeniu, że prawie 60% żłobków zostanie zamknięta za dwa lata. Takie działanie przypomina kolokwialnie mówiąc "zapchanie kiszki na jakiś czas", a nie rozwój miejsc pracy i realne długoterminowe wspieranie rodzin (jakim jest rozbudowanie żłobków istniejących od lat). Przecież przykład takiego działania już mieliśmy w przypadku tzw. unijnego przedszkola w Pucku.

Jaki rodzic zdecyduje się oddać dziecko do niesprawdzonego żłobka, zwłaszcza po ostatniej aferze ze żłobkiem ZACZAROWANA KRAINA PUCHATKA we Wrocławiu?
Przecież chodzi o powierzenie opieki nad najcenniejszym skarbem rodzica. Ja, zanim zdecydowałem się na wybór przedszkola dla dziecka, zrobiłem gruntowne rozeznanie i to nie tylko co do warunków, ale także co do personelu.

Niestety, czasami ludzie "nie kupią kota w worku" (np. nie kupią niesprawdzonego samochodu lub mieszkania), ale oddadzą dziecko w ręce zwerbowane na szybkiego? Jak można skompletować i sprawdzić personel w ciągu tak krótkiego czasu? W przypadku 3-4 punktów jest to może i łatwiejsze, ale nie w przypadku ponad pół setki. Nawet deklaracja bardzo dobrego nadzoru nie byłaby tu wystraczająca, bo może oznaczać, że dziecko co pół roku będzie miało nowego opiekuna.

Resztę pozostawiam bez komentarza, bo chyba nic nie trzeba dodawać do artykułu. Zwłaszcza zacytowane słowa pani Łowkiel idealnie oddają zasadę, że nie swoje pieniądze bardzo łatwo się wydaje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 0:56, 16 Lut 2013    Temat postu:

Kłamstwo ma jednak krótkie nogi, bowiem jeżeli coś mówi się publicznie to z reguły łatwo to potem zweryfikować.

Sprawa dotyczy terminu otwarcia żłobków. Każdy logicznie myślący człowiek mógł z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać, że to się nie może udać w takim terminie.
Początkowe informacje mówiły, że żłobki ruszą od stycznia. Zasadniczo, każdy zainteresowany miał prawo rozumieć to jako od pierwszego stycznia (bo kogo obchodzi start od 31 stycznia?).
No i 03.12.2012 r. w Dzienniku Bałtyckim pojawia się "bomba", czyli artykuł pt. "Opóźni się otwarcie sieci żłobków, a za wyżywienie dzieci trzeba będzie płacić". Pomijam tu, że również ci sami zainteresowani mieli prawo oczekiwać, że pojęcie "bezpłatny żłobek" oznacza że jest on faktycznie całkowicie darmowy. W artykule z 14.11.2012 roku (DB "Bezpłatne żłobki na Pomorzu już są hitem. Trzy tysiące zgłoszeń w dwa tygodnie!") nikt, ani panowie redaktorzy, ani pan Gawrych nie zająknęli się nawet, że w bezpłatnych żłobkach trzeba będzie ponosić opłaty za wyżywienie. Pan Gawrych mówi tam, że "Zapewnimy wszystko, od miejsca, przez wyżywienie, po na przykład pieluchy". A wystarczyło dodać, że za to środkowe trzeba będzie zapłacić.

Pojęcie względności czasoprzestrzeni zaznaczono już w artykule "Darmowe żłobki w Trójmieście już od lutego" (portal trojmiasto.pl; 12.11.2012). Czyli jednak nie od stycznia Cool . Jednakże w tym artykule p. Gawrych coś już napomina, że pieniędzy nie starczy na wyżywienie: "Pobyt będzie całkowicie darmowy, jednak zostanie nam dosłownie kilka zł na podstawowe wyżywienie. Myślę, że to w gestii rodziców pozostanie kwestia przygotowania posiłków lub zorganizowania np. cateringu." (przypominam, że chwilę wcześniej deklarował, że fundacja zapewni - cytuję: "wszystko").
W zasadzie wiele zależy od tego ile oznacza "kilka" wg p. Gawrycha, bo pełne, dobowe wyżywienie dla dorosłego człowieka w niektórych instytucjach to koszt ok. 12 złotych. W wielu szkołach podstawowych koszt wyżywienia to 4,5-5,5 złotych dziennie (dane z Warszawy z ubiegłego roku; jest to koszt produktów, bez kosztów pracy personelu), czyli według mnie to jest właśnie kilka złotych. No chyba, że p. Gawrych miał na myśli, iż zostało mu kilka złotych na miesiąc, albo w ogóle kilka złotych?
Może jakby co tydzień nie wykupywać jednej lub dwóch całostronicowych kolorowych reklam w Echu Ziemi Puckiej to zostałoby więcej niż kilka złotych?

Reakcją na wspominany na samym początku artykuł w DB było oświadczenie p. Krawczyka (dyrektor ds. edukacji) zatytułowane "Żłobki zgodnie z harmonogramem", w którym to wyjaśnia co poeta miał na myśli.

W kwestii wyżywienia:
Cytat:
W odniesieniu do wspomnianej publikacji, w której główny akcent postawiono na fakt odpłatności za wyżywienie chcielibyśmy podkreślić, że od początku deklarowaliśmy bezpłatną opiekę nad dziećmi uwzględniającą m.in. środki higieny osobistej, opiekę pedagogiczną i psychologiczną. Sformułowanie bezpłatne żłobki rozumiemy w taki sposób, w jaki rozumie się sformułowanie bezpłatne szkoły publiczne, które przecież wyżywienia z założenia nie zapewniają. Faktu odpłatności za wyżywienie nigdy nie ukrywaliśmy, a informacje o tym uwarunkowaniu pojawiały się m.in. 22 listopada w Radiu Gdańsk i 12 listopada na portalu [link widoczny dla zalogowanych] trojmiasto.pl.

O ile można mieć wątpliwości co do wydźwięku artykułu na trojmiasto.pl, o tyle informacja podana 10 dni później dla radia jest już jednoznaczna i to zamyka chyba kwestię wyżywiania, która - wbrew temu co pisze p. Krawczyk - wcale nie stanowiła głównego akcentu. Główny akcent to fakt opóźnienia otwarcia sieci żłobków. Ale i na to ma gotową odpowiedź:
Cytat:
Nie czas, a jakość żłobków jest dla nas najważniejsza. Właśnie dlatego szukamy najlepszych warunków dla Waszych dzieci. Pragniemy jednak zapewnić, iż większość placówek zostanie otwarta zgodnie z założeniami projektu do końca stycznia.

Tylko po co przez miesiąc wprowadzano ludzi w błąd sloganem reklamowym, że sieć rusza od stycznia, co wbrew logice prezentowanej przez p. Krawczyka jednoznacznie daje podstawy do sądzenia, że nie chodzi o 31 stycznia? Fundacja Pozytywne Inicjatywy zastosowała tu typowy chwyt marketingowy w stylu np. ceny 39,99 zł. Niemniej niech będzie, bo 31 stycznia to jednak nadal styczeń, ale pozostaje kwestia elegancji, którą warto by każdy rozważył w swoim sumieniu.

Po takiej uwerturze czas na fakty. W serwisie puck.naszemiasto.pl dowiadujemy się, że "pierwszy w powiecie żłobek Pozytywnych Inicjatyw otwarty już od środy 13 lutego" (podkreślenie moje). Pierwszy to nie - jak to zgrabnie ujął p. Krawczyk - większość, a luty to nie styczeń.
Na stronie fundacji pan Gawrych z rozbrajająca szczerością pisze:
Cytat:
W styczniu otworzyliśmy pierwszych kilka placówek.

Jeżeli liczba stron żłobków odzwierciedla rzeczywistą liczbę otwartych żłobków to już wiemy co p. Gawrych ma na myśli mówiąc "kilka" ( to w odniesieniu do tych kilku złotych), bowiem w styczniu pojawiły się strony bodaj pięciu żłobków.
Oczywiście i na to znajdą się odpowiednie "wyjaśnienia", do których przyzwyczaił nas p. Gawrych. Na stronie fundacji co chwila padają stwierdzenia, że terminy są orientacyjne i "uzależnione od wielu czynników proceduralno - osobowych, których nie da się do końca przewidzieć". Procedualno - osobowych? Shocked Very Happy Muszę to zapamiętać, bo pewnie jeszcze nie raz co takiego przeczytam.

Pan Gawrych zapomniał chyba, że przystępując do konkursu, w którym zgarnia się 28 baniek trzeba przewidywać.

Na stronie fundacji czytamy, że wiele żłobków otwartych zostanie dopiero w marcu, a dla równie dużej grupy dopiero trwają negocjacje co do lokalizacji, więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby ruszyły dopiero późną wiosną.
Pan Gawrych zadeklarował terminowe gruszki na wierzbie i słowa dotrzymał, bowiem mamy coś czego nie ma. Pewnie kiedyś jednak powstanie tyle, że czy gdyby napisać prawdę w dokumentacji do konkursu lub gdyby rozpatrujący ją urzędnicy mieli wyobrażenie o tym, że żłobków nie robi się od ręki w osiedlowej pralni, to rezultat konkursu byłby inny?

Jak to podsumować? Mogę się mylić (ba, nawet chciałbym się mylić), ale myślę, że prędzej w naszych Tatrach wyrośnie Mt. Blanc niż p. Gawrych przyzna się do pomyłki.


Ostatnio zmieniony przez Marmik dnia Sob 11:16, 16 Lut 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 1:36, 17 Lut 2013    Temat postu:

Mnie w tej sprawie bardziej dziwi przejście wszystkich do porządku nad kwestią przyznania takiej sumy pieniędzy instytucji bez przygotowania, kompetencji i przy wszystkich wątpliwościach jakie podniosła Rzeczpospolita (niestety w jedynym artykule).

Wprawdzie oczywistym wydaje się, że media ze wspólnej grupy (DB, "pucka pludra", portal puck.naszemiasto.pl) reprezentowane przez naszą parę dziennikarską Niemkiewicz i Kościelniak nie będą krytycznie czy choćby obiektywnie oceniać inicjatyw pana Gawrycha, lecz wręcz przeciwnie - będą raczej tubą propagandową Fundacji Pozytywne Inicjatywy.
Jest to o tyle zrozumiałe, iż mamy tu do czynienia ze swego rodzaju niepisaną umową (mam nadzieję, że tylko) na zasadzie: "My was promujemy, piszemy dobrze, nie wnikamy w szczegóły - Wy nam co tydzień zlecacie kolorowe reklamy A4 " (czytaj: płacicie pieniądze - unijne zresztą, czyli jakby publiczne).
Więc nasi czołowi dziennikarze, pragmatycznie zresztą na to patrząc, nie mają interesu w tym by podcinać konar na którym siedzą.
Przynajmniej do czasu gdyby okazało się, że „pozytywne” okazało się jednak trochę negatywne. Wtedy „układ” pewnie skończyłby się dość brutalnie.

Ale abstrahując od lokalnych mediów, których mniejszą lub większą przychylność różnymi metodami można sobie zapewnić, zastanawia obojętność w tej kwestii mediów poważnych, ale i organów państwowych (choć casus Amber Gold chyba wiele wyjaśnia) przy tak znacznych środkach przyznanych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Dziwne, że np. Rzeczpospolita nie pociągnęła tematu biorąc pod uwagę zastrzeżenia w zakresie przyznania tych pieniędzy.
A teraz jak widać także w kwestii realizacji umowy.
Opóźnienia w realizacji projektu z pewnością wymagają zgody ministerstwa w zakresie przesunięcie terminów, w przeciwnym razie należałoby zwracać niewykorzystane fundusze (za miesiące które już minęły, a żłobki nie funkcjonują).
A to byłby już problem dla obu stron.
Bo FPI miałoby żłóbki na okres krótszy niż dwa lata, a ministerstwo niewygodne pytania - czemu tych pieniędzy nie otrzymali inni, lepiej przygotowani startujący w konkursie?
Niemniej jednak ciekawe jest najpierw hojne, a teraz pobłażliwe podejście instytucji dysponującej środkami unijnymi w stosunku do tworów Arkadiusza Gawrycha (a propos - czy któregoś z urzędów nie zastanawia fakt dlaczego jest ich już kilkanaście?)
A może fakt, że pan minister Kosiniak-Kamysz śpiewa na płycie Fala Dobra ma tu jakieś znacznie?

Odnośnie płatności za wyżywienie w żłobkach to jednoznacznie w tej kwestii wypowiadał się sam prezes FPI już w artykule DB z 11.08.2012:
[link widoczny dla zalogowanych]
(tutaj także mamy przykład rzetelności dziennikarskiej - w tytule mowa o 60 żłobkach, a w treści mamy tabelę z której wynika, że miało ich być 69).

Czytamy tam (moje pogrubienie):
Cytat:

Żłobki będą kameralne, bo w każdym z nich znajdzie się miejsce tylko dla piętnastki maluchów w wieku od pół roku do trzech lat.
Ale w zamian dzieciaki będą miały pełną opiekę - od całodziennego wyżywienia, przez opiekunki, pieluchy po nawet lekcje angielskiego. I tak przez dziesięć godzin dziennie.
Dodatkowo rodzice mogą liczyć na wsparcie psychologów oraz porady dietetyków.
- To ma być kompleksowa opieka - podkreśla prezes Gawrych.
Co najważniejsze, wszystko będzie całkowicie za darmo. Przynajmniej przez dwa lata, czyli okres finansowania przedsięwzięcia z pieniędzy Europejskiego Funduszu Społecznego.


Tutaj przeczytać możemy również wypowiedź odnośnie życzeniowych terminów otwarcia żłobków :

Cytat:
Od listopada szukamy chętnych - mówi Arkadiusz Gawrych. - A w styczniu nowego roku nasze placówki ruszają już pełną parą.

Chyba pary w kotle zabrakło, choć paliwa było przecież sporo. Być może kocioł ma gdzieś dziury którymi ciśnienie ucieka...
A patrząc na listę rekrutacyjną żłobków to od listopada skuteczność pozyskiwania chętnych też nie stoi na wysokim poziomie.
Nieliczne punkty są obsadzone w stu procentach.

Za to w żłobku w Pucku, gdzie limit miejsc został wyczerpany, miejsce dla syna pana prezesa się znalazło. Wydaje się to mocno kontrowersyjne gdyż raczej pana Gawrycha stać na zapewnienie opieki swojemu dziecku i mógłby nie zabierać miejsca osobom które bardziej tego potrzebują.

Tu chciałbym zaznaczyć, że zgodnie z regulaminem rekrutacji żłobka (i intencją benefaktora środków unijnych) miejsca powinny być przyznawane wg. kryteriów:

Cytat:
3. Przy przyjmowaniu dzieci do żłobka w pierwszej kolejności przyjmowane będą dzieci:
- rodziców legitymujących się orzeczeniem o niepełnosprawności;
- rodziców, pragnących wrócić na rynek pracy;
- matek lub ojców samotnie wychowujących;
- w gorszym położeniu ekonomicznym, geograficznym mającym gorszy dostęp do edukacji;
- rodzin wielodzietnych (3 i więcej);
- umieszczone w rodzinach zastępczych.
4. O uczestnictwie w projekcie, w przypadku większej liczby zgłoszeń będzie decydowała gorsza sytuacja materialna, społeczna, oceniana na podstawie Karty zgłoszeniowej oraz informacji z Ośrodka Pomocy Społecznej.

Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]

Także miejmy nadzieję, że pan Gawrych ustąpi miejsce swojego dziecka osobie z listy rezerwowej, bo chyba daleko mu do powyższych kryteriów.

Marmik napisał:
Jak to podsumować? Mogę się mylić (ba, nawet chciałbym się mylić), ale myślę, że prędzej w naszych Tatrach wyrośnie Mt. Blanc niż p. Gawrych przyzna się do pomyłki.


Niestety ale taka postawa cechuje większość osób na stanowiskach. Im wyższych tym trudniej im przyznać się do błędu.
Wynika to z przeświadczenia, że nie mogą oni pokazać słabości i nieomylności, a tym byłoby przyznanie się do błędu, gdyż kwestionowałoby to ich kwalifikacje, wiedzę, pozycję, a to z kolei rodziłoby ryzyko utraty ciepłej i intratnej posady oraz statusu społecznego.


Ostatnio zmieniony przez endrju dnia Nie 1:43, 17 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:22, 17 Lut 2013    Temat postu:

Cytat:
Dziwne, że np. Rzeczpospolita nie pociągnęła tematu biorąc pod uwagę zastrzeżenia w zakresie przyznania tych pieniędzy.
A teraz jak widać także w kwestii realizacji umowy.
Opóźnienia w realizacji projektu z pewnością wymagają zgody ministerstwa w zakresie przesunięcie terminów, w przeciwnym razie należałoby zwracać niewykorzystane fundusze (za miesiące które już minęły, a żłobki nie funkcjonują).
A to byłby już problem dla obu stron.
Bo FPI miałoby żłóbki na okres krótszy niż dwa lata, a ministerstwo niewygodne pytania - czemu tych pieniędzy nie otrzymali inni, lepiej przygotowani startujący w konkursie?

A tej kwestii jakoś wcześniej nie dostrzegałem tak wyraźnie. Jeśli zastosować prostą arytmetykę, to w skali miesiąca chodzi o około milion złotych na 60 żłobków, a wiele placówek nie powstanie przez kilka miesięcy. Co więcej powstaje pytanie, czy dotacja dotyczy proporcjonalnie każdego miesiąca (czyli kwota miesięczna dzielona przez liczbę dni daje stawkę dzienną), czy też wystarczy by placówka była otwarta choć jeden dzień, by uznać, że cała dotacja się należy? Jeżeli to drugie, to otwieranie żłobków w ostatnim dniu miesiąca nabiera zupełnie innego znaczenia (pieniądze są, a części opłat nie trzeba ponosić). Pozostają też pytania o to, czy pieniądze (lub ich cześć) otrzymano z góry za jakiś okres, czy też jest jakaś inna forma rozliczania? Jeżeli FPI otrzymała te pieniądze, to o ile ich nie zwróci, w końcu ktoś złoży zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci sprzeniewierzenia środków unijnych (mogę się mylić co do kwalifikacji). Przy powyższym, zaznaczam że czysto hipotetycznym założeniu, nawet jeżeli w końcu FPI zwróci pieniądze to zawsze pozostaje okres obrotu odsetkami od kwoty, której nie powinna dostać. Nie wiem czy są na coś takiego paragrafy, ale moralnie jest to nie do zaakceptowania... ale od czasu gdy WOŚP przeznacza odsetki na rozrywkę (J. Owsiak: "Nie jest tak, że z pieniędzy które ktoś wrzuca do skarbonki organizujmy Przystanek. Ale odsetki możemy wydać na to, na co chcemy. Jak to się komuś nie podoba, to może nie wrzucać następnym razem."), a nie na ratowanie życia lub zdrowia (co chyba jest intencją darczyńców), moralność w tym kraju przybrała chyba nieco inny "kształt". Usprawiedliwieniem kulejącej moralności jest stwierdzenie, że przecież ktoś robi tyle dobrego. Najczęściej podpiera się to jeszcze oskarżeniem, że pytający nie zrobił tyle dobrego ile ów ktoś, kto "z odsetkami [od cudzych pieniędzy - przyp. Marmik] robi co chce". Na szczęście, to właśnie ludzie pytający spowodowali, że Jurek Owsiak przestał latać samolotem (specjalny samolot zadłużonych linii lotniczych LOT) z miejsca na miejsce, chyba z pożytkiem dla kasy fundacji i dla kasy LOTu.

Wracając do sprawy żłobków, żeby sprawa trafiła do wymiaru sprawiedliwości potrzebna jest wiedza, a tu mamy w zasadzie same pytania i wątpliwości. Dlatego faktycznie dobrze byłoby, gdyby sprawą zainteresował się jakiś prężny dziennikarz.

Jeden z komentarzy w Rzepie brzmiał:
Leszek napisał:
Opisany w artykule sposób rozdzielania środków publicznych przez Ministerstwo Pracy jest skandaliczny. Niestety, przypomina to niedawne rozstrzyganie przetargów na budowę autostrad i przyznawanie kontraktów konsorcjom - wydmuszkom, bez sprzętu, pracowników i doświadczenia, ale za to z masą podwykonawców. Finał wszyscy znamy... Ale co tam, dlaczego niby rządowi ma na czymkolwiek zależeć? W końcu rozdzielają nieswoje pieniądze.

Chyba dość celne spostrzeżenia.

Francois de La Rochefoucauld, siedemnastowieczny francuski filozof, napisał w swoich "Maksymach" coś, co dziś jest dość powszechnie przytaczanym aforyzmem:
Francois de La Rochefoucauld napisał:
Większość naszych błędów jest bardziej wybaczalna niż środki, którymi staramy się je ukryć.


Ostatnio zmieniony przez Marmik dnia Nie 11:41, 17 Lut 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:33, 11 Mar 2013    Temat postu:

No i kolejny klops w sprawie żłobków, czyli materiał Joanny Kielas „Żłobki Pozytywnych Inicjatyw działają... bez wyposażenia” z 6 marca.

[link widoczny dla zalogowanych]

Czytamy tu, że jak dotąd „z planowanych na Pomorzu sześćdziesięciu żłobków, wielkiego i pionierskiego projektu Pozytywnych Inicjatyw, grupy organizacji pozarządowych z Pucka, otwarto dziewięć”.

Artykuł dotyczy zastrzeżeń co do wyposażenia żłobka w Gościcinie jakie zgłaszali rodzice dzieci
Cytat:
Jak tłumaczą rodzice z Gościcina, przez kilka dni próbowali skontaktować się z pucką fundacją, zaprosić przedstawiciela do Gościcina i przedstawić mu swoje zastrzeżenia, jednak jak twierdzą, otrzymywali wymijające odpowiedzi. Więc sami zrobili zebranie rodziców i zaprosili na nie naszego reportera.
Cytat:
Po zebraniu rodziców z udziałem prasy w ciągu dwóch dni przedstawiciele Pozytywnych Inicjatyw pojawili się w Gościcinie, by porozmawiać z rodzicami. Przyjechało pięć osób, w tym rzecznik.

Powyższe dwa cytaty odzwierciedlają brak instynktu samozachowawczego fundacji i siłę mediów.

Lista zastrzeżeń rodziców co do żłobka jest dość długa i nie zawsze są one wystarczająco zasadne, ale i tak tych kilka zasadnych uwag w zupełności wystarcza by obnażyć podejście FPI.
Cytat:
- Miał być monitoring, byśmy mieli podgląd na to, co się dzieje z naszymi dziećmi. To w obecnych czasach konieczność. Niestety, nie działa. Miały być cztery posiłki dziennie, do tego musiałam podpisać oświadczenie, że nie będę przynosiła dziecku do żłobka żadnych produktów żywieniowych. Niestety, żłobek zapewnia tylko jeden rodzaj mleka, nieważne czy dziecko jest alergikiem czy ma inne potrzeby żywieniowe. Więc muszę łamać podpisane zobowiązanie i przynosić mleko dla syna.
Więc z całego wyżywienia, na kwotę 10 złotych dziennie syn dostaje tylko kaszkę. Bo owoce typu mandarynka dla dziecka, które nie ukończyło pierwszego roku życia, to pomyłka.
- Wyposażenie żłobka wygląda bardziej na przedszkolne, dla kilkumiesięcznych dzieci nie ma prawie nic - dodaje mama numer trzy. - Panie mają problem: albo muszą nosić syna na rękach, albo położyć go w łóżeczku. Leżaczków, kojców, bujaczków nie ma w ogóle.
- Do prowadzenia zajęć muzycznych przydałoby się radio. Brak. Nie ma żaluzji w oknach, a okna są od południa, więc pomieszczenie już teraz się nagrzewa. Nie ma nawet termometru, gdyby opiekunka chciała sprawdzić, czy dziecko nie gorączkuje - lista zastrzeżeń mam jest długa.
Nie zgadzam się, że monitoring to konieczność. Owszem, w przypadku tych żłobków można to tak rozpatrywać, bo przecież wyrosły spod ziemi i nie mają żadnej renomy. W normalnych warunkach każdy rodzic sprawdza opinię i stara się nawiązać kontakt z innymi rodzicami, których dzieci były prowadzone przez określoną opiekunkę. Dlatego powinno się dofinansowywać istniejące placówki, a nie tworzyć nowe na dwa lata. Natomiast fakt, że nie wzięto pod uwagę, że gdzieś może nie być zasięgu wskazuje na brak wyobraźni podczas formułowania założeń lub podpisywania umowy z operatorem.

Termometr też chyba nie jest niezbędny, bo gorączkę wystarczająco dokładnie można wyczuć metodą na rękę. Poza tym, jak dziecko wygląda „niewyraźnie” to w ogóle nie powinno przychodzić do żłobka, bo po prostu może zarazić innych i za kilka dni rodzice innych dzieci będą mieli ten sam „problem” co rodzice malucha stanowiącego źródło infekcji.
Co do radia to też może nie jest to zastrzeżenie z grupy najistotniejszych.

Niestety, tu kończy się lista względnie błahych zastrzeżeń.
Cytrusy dla maluchów? Kto tam układa menu? Nawet jeżeli to był pojedynczy przypadek to przecież chyba każdy wie, że najlepiej by do 3. roku życia dzieci raczej nie jadły cytrusów (są inne, znacznie lepiej przyswajalne owoce), a w pierwszym roku życia są bezwzględnie niewskazane (zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach wiele dzieci ma skłonności do przeróżnych alergii). Wiedzą o tym doskonale producenci żywności dla dzieci i o ile dobrze pamiętam żaden z nich w grupie produktów przeznaczonych dla dzieci poniżej 1. roku życia nie oferuje soków, ani deserów zawierających cytrusy.
Idąc dalej, jeden rodzaj mleka to fajna sprawa o ile później dietetyk przyjedzie w nocy nosić dziecko w czasie ataku kolki jelitowej (a ja z autopsji doskonale wiem jak takie ataki wyglądają). Z własnego doświadczenia wiem, że organizm dziecka bardzo różnie (czasami wręcz drastycznie) znosi każdą zmianę mleka, nawet tej samej firmy. A co dopiero alergicy. Czasami poszukiwanie „tego właściwego mleka” kończy się dopiero za piątą próbą, a nawet jeszcze później. Cała ta sytuacja dowodzi jedynie, że FPI nie miała pojęcia jak poważnym wyzwaniem jest żywienie dzieci mających mniej niż rok. Braku tej wyobraźni dowodzi też brak leżaczków (w toku wyjaśnień rzecznik FPI podał, że krzesełka do karmienia mają funkcję leżaczka, ale wydaje mi się, że opuszczane oparcie to jeszcze nie leżaczek), bujaczków, a już tym bardziej choćby jednego kojca, a także wyposażenie placówki bardziej na wzór przedszkola, a nie żłobka. Można było się tego spodziewać już gdy pojawiały się informacje w prasie, że żłobki oferować będą np. naukę języka angielskiego. Dowodzi to, że podejście było typowe jak do dzieci w wieku minimum 2,5 roku (to chyba minimum wieku w większości puckich przedszkoli), podczas, gdy żłobek to żłobek, czyli opieka przed-przedszkolna.
Brak żaluzji w oknach od strony nasłonecznionej to kolejny dowód na brak wyobraźni i to w elementarnych sprawach.
Opłata za wyżywienie (do której jeszcze wrócę) moim zdaniem jest po prostu z Księżyca. Komentarze rodziców z Trójmiasta wydają się być oderwane od rzeczywistości, bowiem cennik w dużych miastach najczęściej jest zupełnie inny niż na prowincji, zupełnie tak samo jak pensje i w ogóle możliwości znalezienia pracy. Ja płacę za niepubliczne przedszkole mniej, niż moi koledzy z Gdyni za publiczne. Stosując zasadę złośliwości, jaką najczęściej posługują się rodzice z dużego miasta, mógłbym napisać, że skoro im za drogo w mieście to niech przeprowadzą się na wieś. Czy o taką formę dyskusji chodzi? Nie sądzę.

Cytat:
Jak mówią panie, gdy otrzymały informacje o zakwalifikowaniu do projektu unijnego, ich radość była wielka. Każda marzyła, by znaleźć opiekę dla dziecka. Pierwsze spotkanie odbyło się przed otwarciem żłobka.
- Chodziło o podpisanie umowy. Na większość pytań odpowiedź była taka sama: "nie wiem, nie musi pani brać udziału w tym projekcie" - wspomina inna mama.

No to mi przypomina sprawę z zespołem szkół. Tam też padło, że nikt nie zmusza by się w nim uczyć. Niby i to i to jest prawdą, ale w obu przypadkach pokazuje podejście na zasadzie: nie podoba się to wynocha, a nie na zasadzie powiedzcie nam jak zrobić to dobrze i co jeszcze poprawić. A warto zaznaczyć, że w obu przypadkach przedsięwzięcia są finansowane z dotacji, czyli z pieniędzy które niejako mają służyć społeczeństwu, a nie samozadowoleniu dotowanego podmiotu.

Kolejny cytat zwalił mnie na kolana i aż nie mogłem wstać.
Cytat:
Janosz Józefczyk, rzecznik Pozytywnych Inicjatyw przyznaje, że rodzice z Gościcina nie do końca zrozumieli ideę unijnych żłobków, które jego zdaniem nigdy nie będą miały takich warunków, jak te komercyjne. - Tojest pionierski projekt w skali całego kraju. Zmagamy się z wieloma trudnościami i pewne niedociągnięcia od strony organizacyjnej są - mówi Janosz Józefczyk. - Z jednej strony jest wielki nacisk rodziców, by żłobki jak najszybciej otwierać, z drugiej potem może to się skończyć jak w przypadku Gościcina.

Za chwilę szerzej, bo teraz napiszę tylko, że tak naprawdę nikt nie zmuszał/naciskał FPI do pośpiechu. To FPI wystartowała do konkursu deklarując, że uruchomi placówki w określonym czasie. Jak nie potrafi się wywiązywać z obietnicy to ostatnimi, których można winić są rodzice i ich dzieci. Ten wpis (o jego pierwszej części za chwilę) jest tak bulwersujący, że zastanawiam się jakie doświadczenie w PR ma rzecznik FPI?
Cytat:
Rzecznik podkreśla, że żłobki spełniają wszystkie wymagania, obiekty mają odbiory wszystkich służb. - Opłata za wyżywienie, która tak intryguje rodziców, musi być stała, bo to tzw. wkład własny w projekt. Nie można jej obniżyć z powodu nieobecności dziecka - tłumaczy rzecznik. - To zresztą jedyna opłata, jaką ponoszą rodzice. W zamian otrzymują opiekę nad dziećmi. Niestety, w Gościcinie zderzyliśmy się z gigantycznymi wręcz oczekiwaniami rodziców. Wszystkie ich postulaty zostały spisane, pochylimy się nad nimi i sprawdzimy, co uda się zrealizować. Na pewno monitoring musi zadziałać. Obecne kłopoty wynikają z braku łączności: T-Mobile nie ma zasięgu. Spróbujemy porozmawiać z firmą cateringową, która dostarcza posiłki dla dzieci, by bardziej spełniały one oczekiwania rodziców.

Cześć tych „gigantycznych” wymagań już skomentowałem, a pozostałe za chwilę przedstawię cytując jeden z komentarzy pod artykułem.
Co do jednego nie można mieć wątpliwości - fundacja dostała olbrzymią dotacje, naobiecywała gruszek na wierzbie, a teraz nie wywiązuje się z obietnic i ustami rzecznika zaczyna wciskać ludziom ciemnotę. Chodzi głównie o to, że – jak pisze pan rzecznik - rodzice z Gościcina nie do końca zrozumieli ideę unijnych żłobków, które jego zdaniem nigdy nie będą miały takich warunków, jak te komercyjne.

Otóż rodzice zostali zwyczajnie oszukani, bowiem w licznych i nadal dostępnych w sieci informacjach wmówiono im, że żłobki będą miały warunki, które mieli prawo uznać za wręcz lepsze niż w żłobkach komercyjnych. W tym miejscu muszę wyraźnie stwierdzić, że pan Janosz Józefczyk nie do końca zrozumiał ideę organizowania czegokolwiek za nie swoje pieniądze, bo należy sobie wyraźnie powiedzieć, że pieniądze na utrzymanie żłobków nie wzięły się z kapusty. Pensje pracowników fundacji też nie pochodzą z ulicznych zbiórek. Może warto o tym pamiętać.
A teraz wspomniany komentarz pod artykułem [wytłuszczenia moje]:
ZBULWERSOWANA MAMA napisał:
Szkoda tylko, że rzecznik nie określił co miał na myśli mówiąc " o wygórowanych oczekiwaniach rodziców". Bo my prosiliśmy o : - termometr; posiłki dostosowane do wieku dziecka (do tej pory zupki nie były miksowane, 7 miesięczny maluch miał zjeść marchewkę w kawałku - GRATULUJĘ!!!); naczynia dla dzieci (w pierwszych dniach dzieci nie miały ani czym, ani na czym zjeść posiłku); jasnych zasad (tzn. jeżeli podpisuję dokumenty zakazujące przynoszenia mi do żłobka mleka to proszę o to aby mleko było przez żłobek zapewnione - to samo tyczy się butelek; chociaż pracownicy FPI uważają że 20 tyg. dziecko napije się z plastikowego jednorazowego kubka); jasnych zasad systemu odpłatności za żłobek ( w umowie mamy zapis, że płacimy za wyżywienie dziecka, a nie że wnosimy wkład własny). FPI ma tak skonstruowaną umowę z firmą cateringową, że płacą im za dostarczoną porcję (czyli jeżeli zgłaszam, że dziecko jest chore posiłek dla niego nie jest dostarczony, a ja muszę za niego zapłacić!!!! Co się dzieje z tymi pieniędzmi??).
Jeżeli my jako rodzice nie zrozumieliśmy idei stworzenia żłobków to może ją nam Pan rzecznik wytłumaczy. Bo jak dla mnie to Fundacja podjęła się stworzenia instytucji o której działaniu nie ma zielonego pojęcia. Odnoszę wrażenie, że nie dobro dziecka jest tu dla Fundacji najważniejsze. Jestem ciekawa jak jest w innych żłobkach. Jakie jest wyposażenie , czy zabawki są bezpieczne dla dzieci poniżej 3 roku życia (moim zdaniem jeżeli producent zabawki określa że jest ona przeznaczona dla dzieci powyżej 3 roku życia taka zabawka nie powinna się w żłobku znaleźć a w żłobku nr 54 takie zabawki są).

Oczywiście pan rzecznik w swoich trzech komentarzach zawartych pod artykułem idei nie wytłumaczył. Aż boje się zapytać dlaczego.

A teraz pora na wyjaśnienia pana rzecznika.
Janosz Józefczyk napisał:
Odnośnie opłaty, która budzi zastrzeżenia. Opłata za żłobek wynosi ok. 200 zł miesięcznie. Projekt wymaga tzw. wkładu własnego rodzica i w tym przypadku jest nią pozycja budżetowa „Wyżywienie”. Ponieważ jest to wkład własny nie podlega zwrotowi rodzicom wskutek nieobecności dziecka. W przypadku nieobecności dziecka w żłobku niewykorzystana kwota może być po pewnym czasie wykorzystana na inne potrzeby projektu (nie może być to wynagrodzenie dla zarządzających nim). Po zaproponowaniu przez nas wykorzystania tej kwoty zatwierdza propozycję (lub nie) Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Jeśli kwota nie zostanie wykorzystana, np. wskutek odrzucenia naszej propozycji przez urząd środki zostają zwrócone do MPiPS.

W żadnym, podkreślam ŻADNYM ze znanych mi dostępnych materiałów prasowych nie było mowy o wymaganiach „wkładu własnego” (nie ważne z jakiej pozycji budżetowej), bowiem żłobki miały być bezpłatne, co deklarowano wielokrotnie i po prostu inaczej tego się nie dało zrozumieć. Argumentacja o konieczności ponoszenia części opłat pojawiła się później i była mowa, że pieniędzy zostanie tak mało (owe słynne kilka złotych pana Gawrycha), że rodzice będą musieli dopłacić za wyżywienie. Nie było mowy, że to obowiązkowy wkład własny wynikający z założeń projektu.
Jeszcze ciekawsze jest to, że jeżeli Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej odrzuci propozycję FPI co do wykorzystania pieniędzy za niezjedzone obiadki na inne cele projektu to wkład własny rodziców zasili konto Ministerstwa. Rany Julek, to może np. brudnymi pieluchami też zajmie się jakiś kompetentny urzędnik w Ministerstwie.
Janosz Józefczyk napisał:
ZBULWERSOWANA MAMO! Chodzi o wymagania, aby od pierwszego dnia wszystko działało perfekcyjnie. Zostaliśmy ukarani za chęć jak najszybszego otwarcia żłobka pod presją rodziców. Ci w dramatycznych słowach proszą o pośpiech. Liczyliśmy na poradzenie sobie z pewnymi niedogodnościami przez rodziców i opiekunów prawnych. W Gościcinie na pierwszym zebraniu komitetu rodzicielskiego sformułowane zostały postulaty zamiast spisania propozycji rozwiązania problemów i zaproszona została prasa. Kiedy następnego dnia po otrzymaniu listy postulatów spotkaliśmy się z rodzicami, okazało się, że pewne problemy można załatwić we własnym zakresie. Okazało się, że np. zasłonę (która nie jest wymagana przez sanepid – ten wymaga rolety w sypialni) może zorganizować jeden z ojców, ktoś inny przyniósł odtwarzacz CD z radiem. Okazało się, że na podstawie wspólnie spisanej listy życzeń odnośnie kateringu mogliśmy podjąć rozmowy z firmą kateringową, która obiecała poprawę menu. Później okazało się, że siedzenia do karmienia mają funkcję leżaczka. Nie jesteśmy idealni w tym, co robimy, popełniamy błędy, ale DZIAŁAMY. Dlatego pozdrawiam i nie zachęcam do wpisów, tylko do DZIAŁANIA.

A więc poznaliśmy owe wręcz gigantyczne oczekiwania rodziców. Według rzecznika są to oczekiwania, by od pierwszego dnia wszystko działało perfekcyjnie. Według wypowiedzi rodziców wygląda to jednak trochę inaczej. Twierdzą oni, że bezskutecznie próbowali skontaktować się z fundacją, a według rzecznika, że rachu-ciachu i od razu (złośliwie?) wezwali prasę. Ktoś więc kłamie.

Drugie z podkreślonych, cytowanych zdań to kolejny i tym razem drastyczny dowód na brak wyobraźni. Jeżeli coś nie jest wymagane przez Sanepid to nie oznacza, że nie jest potrzebne. Nie wszystko da się zapisać w urzędniczych dokumentach. Niektóre rzeczy wynikają ze zdrowego rozsądku i doświadczenia. Nie wiem czego zbrakło w tym przypadku.

Zostaliście ukarani za podejście do sprawy, a nie za to, że coś nie zagrało. Pierwsze z podkreślonych zdań to dowód na to, że dostając pieniądze z dotacji liczyliście, iż ktoś za was rozwiąże część problemów. Metodą już znaną z wcześniejszych cytatów napiszę (choć to nie mój styl, ale czasami trzeba posłużyć się stylem zrozumiałym dla zainteresowanych), że jak się nie podobało to trzeba było o tę dotację nie występować. Wykrzyczenie zachęty do działania nie zdejmie z was obowiązków, jakie nałożyliście na siebie przystępując do konkursu o 28 milionów złotych.



PS 1
Swoją drogą jak wielka jest już ta fundacja, że potrzebuje własnego rzecznika?

PS 2
Pod artykułem pojawi się jeden dość agresywny komentarz, ale - w podkreślonym przeze mnie fragmencie - mimo wszystko chyba wart przeczytania.
Cytat:
pozytywna ściema ! ... tylko szkoda dzieciaków i rodziców !
obiektywna (gość)

już od samego początku .. tzn od załatwienia przez ks Jana dotacji było wiadomo że to się nie może udać!!! , jak nowa organizacja - organizacja widmo - powołana jako jedna z kilku zależnych.... gdzie pieniadzę krążą w zamkniętym obiegu - organizacja bez wiedzy, doświadczenia ...zajmować się może tak odpowedzialnym zadaniem i wymagającym moim zdaniem wieloletniego doświadczenia!!! nie wszystko da sie zrobić poprzez lanse prezesa!!!! i nieustanną promocję w mediach! trzeba coś umieć .... żeby coś robić, szczególnie w tak wrażliwej i trudnej sprawie!!! Mam nadzieję że ministerstwo coś z tym zrobi zanimi będzie za późno!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:43, 21 Kwi 2013    Temat postu:

Potwierdzają się obawy o możliwościach organizacyjnych fundacji przy realizacji tego projektu.

Kolejna dziennikarka DB - Anna Mizera-Nowicka - poruszyła temat kłopotów inicjatywy pana Gawrycha:
[link widoczny dla zalogowanych]

W ślad za tym wątpliwości i kłopoty w zakresie tego projektu poruszyła telewizja TTM:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez endrju dnia Nie 20:44, 21 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 8:33, 22 Kwi 2013    Temat postu:

Pan Gawrych już jakby trochę mniej błyskotliwy przed kamerą. Oczywiście winni są wszyscy inni, ale nie ci którzy występując o wielomilionową dotację nie zdawali sobie sprawy z czym będą musieli się zmierzyć.

Szukałem na stronie Pozytywnych Inicjatyw jakiegoś kolejnego wyjaśnienia pana Krawczyka, że wszystko idzie zgodnie z planem itd, ale nie udało mi się znaleźć.

Może doczekam się jakiejś teorii spiskowej, że ktoś to wszystko specjalnie robił na złość fundacji, by nie wywiązała się z terminów. Prawda jest jednak taka, że winnych jest tylko dwóch: FPI i ministerstwo. Sądząc po słowach p. Gawrycha w TTV zaczyna się delikatne przerzucanie odpowiedzialności, ale myślę że krzywdy sobie nie zrobią.

Teraz pozostaje zadać sobie kolejne pytania co do działalności p. Gawrycha, np:
Z czyich pieniędzy sfinansowano nagranie i wydanie "Fali Dobra II"? Ja znam tylko nieoficjalną wersję, więc nie będę jej tu przedstawiał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.puck.fora.pl Strona Główna -> Puck w mediach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin