Forum www.puck.fora.pl Strona Główna www.puck.fora.pl
Miasto Puck w oczach mieszkańców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[wydzielony] Zaplanowana nieprzydatność itp.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.puck.fora.pl Strona Główna -> Groch z kapustą
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 1:14, 16 Sty 2013    Temat postu:

Pomimo tego, że od dłuższego czasu (wybory samorządowe Rinc-Gawrych) regularnie czytam Twojego "bloga" Wink, to jest to mój pierwszy post na forum.
Zebrałem się w sobie i postanowiłem przedstawić trochę swoich rozważań, przemyśleń.

Na początek chciałbym rzucić nieco więcej światła na kwestię świetlówek kompaktowych, ale nieco inaczej spolaryzowanego niż pokazuje to mainstreamowy przekaz.
Chodzi mi o aspekt ekologiczny stosowania tego źródła światła. A dokładniej o aspekt ekologiczno-ekonomiczno-polityczny.

Bezspornym jest, że świetlówki kompaktowe zużywają mniej energii elektrycznej od żarówek tradycyjnych. Fakt ten jest głównym i chyba w zasadzie jedynym argumentem dla powszechnego ich stosowania.
Na podstawie powyższego wydawałoby się, że w sposób naturalny należy wyciągnąć dwa wnioski: o proekologicznej i ekonomicznie uzasadnionej potrzebie korzystania ze świetlówek kompaktowych.

O ile z tą drugą tezą można polemizować, gdyż świetlówki są wielokrotnie droższe od klasycznych żarówek a ich trwałość* bardzo często dużo niższa niż deklarowana przez producenta, można przyjąć, że w określonych warunkach pod względem finansowym korzystne jest stosowanie kompaktów, to już ekologiczność świetlówek - moim zdaniem - traktując zagadnienie jako całość, jest kompletną bzdurą i fałszowaniem rzeczywistości (głównie celem uzyskania kolosalnych zysków koncernów a co za tym idzie władzy politycznej).

Mógłbym tutaj przytaczać wiele argumentów przeciw stosowaniu tej metody oświetlania, ale szerzej, dokładniej i ciekawiej te kwestie wytłumaczą, wątkowo powiązane ze sobą dwa dokumenty, które niedawno widziałem w telewizji (jeden na TVN CNBC a drugi na niszowym Planete).

Oba filmy, każdy prawie 1h, dostępne są na youtube (niestety na razie nie mogę wstawiać linków do posta) :

1. Spisek żarówkowy / The Light Bulb Conspiracy youtube . com/watch?v=QPPW8KM7eEU - dokument bardziej ogólny (acz ciekawy) w sporej części zawiera dowody na to, że zwykła żarówka mogłaby świecić nawet dziesiątki lat.

2. Bulb fiction - youtube . com/watch?v=RJ7dLYOSbCc - tutaj przedstawiono rzeczywiste powody dlaczego świetlówki są tak promowane i w sklepach nie będziemy już mogli kupić tradycyjnej żarówki oraz dlaczego ludziom nie pozostawiono wyboru czego chcą używać.

Na koniec posta, taka moja prywatna teoria.
Podejrzewam, że w niezbyt odległej przyszłości, kwestia świetlówek będzie prezentowana zupełnie odmiennie niż obecnie. Będą one złe, szkodliwe dla układu nerwowego, mózgu, oczu, całego środowiska. Wtedy zostaniemy "przekonani" o wyższości żarówki LED.

*) trwałość może być/jest specjalnie zaniżana - vide film nr 1
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:49, 16 Sty 2013    Temat postu:

Witam i cieszę się, że przemogłeś się by napisać post, bo strasznie ciężko dyskutuje mi się z samym sobą Very Happy.

Ubiegłeś mnie, bo od jakiegoś czasu zamierzałem poruszyć kwestie ukazane w obu polecanych przez Ciebie filmach. Oba mają ten sam mianownik tzn. są przekoloryzowane, ale jak to w rozmowach z małżonką stwierdziliśmy, jeżeli choćby połowa z tego co tam przedstawiano była prawdą (a jestem przekonany, że dużo więcej niż połowa) to jest to przerażające.
Najsłabszym elementem pierwszego z filmów jest opis planowego postarzania na przykładzie jednego modelu drukarki Epson (firma znana, ale jej udział w rynku drukarek to mniej niż 10 procent), która i bez tego czipa po jakimś czasie odmówi drukowania, bo ma zintegrowaną głowicę piezoelektryczną o dobrej jakości, ale małej trwałości. Wymiana głowicy jest możliwa, ale raczej średnio opłacalna, jak każda naprawa w dzisiejszych czasach i głównym problemem jest tu roboczogodzina specjalisty, a nie koszt części zamiennych.
W drugim filmie najsłabszy element to historia dzieci, które straciły włosy. Na szczęście toksykolog był obiektywny stwierdzając, że bez dokładnej analizy jednostek chorobowych u dzieci ciężko jest wyciągać daleko idące wnioski (czyli, że główną przyczyną była rozbita świetlówka), ale - jak słusznie zauważa - kropla po kropli, a naczynie się przeleje.

Oba dokumenty są świetne, ale przejaskrawione. Fakty są przemieszane z domysłami, a generalne wnioski czasami wyciąga się na przykładzie niereprezentatywnych przypadków.

Mimo to faktem jest, że planowe postarzanie w niektórych dziedzinach przemysłu jest wszechobecne. Jest jednak wiele takich produktów, których nikt nie postarza (np. mój konik, czyli klocki LEGO Very Happy ) i korzysta z innej metody zachęcenia do zakupów (np. nowe atrakcyjne rozwiązania, obniżenie ceny), bez konieczności pozbycia się "starego" produktu.

endrju napisał:
Na koniec posta, taka moja prywatna teoria.
Podejrzewam, że w niezbyt odległej przyszłości, kwestia świetlówek będzie prezentowana zupełnie odmiennie niż obecnie. Będą one złe, szkodliwe dla układu nerwowego, mózgu, oczu, całego środowiska. Wtedy zostaniemy "przekonani" o wyższości żarówki LED.

Świetlówki używane są od dekad (bez zintegrowanego układu zapłonowego) i pomimo ich udoskonalania wydaje mi się, że większość użytkowników powinna wiedzieć jakie mają ograniczenia (pewnie jednak tak nie jest). "Czarowanie" przez producentów, że światło jest takie jak dzienne itp. niczym nie różni się od zachwalania innych produktów przez innych producentów. Po prostu wszyscy kłamią, że ich produkt jest najlepszy.

W filmach najbardziej poruszyły mnie trzy rzeczy: Greenpeace jako pożyteczni idioci (przykład pani, która tam się wypowiadała jest porażający), sposób ustanawiania unijnego prawa (sposób pozbycia się tradycyjnej żarówki woła o pomstę do nieba, a wyuczona formułka pani rzecznik jest po prostu dobijająca), oraz to wielkie wysypisko w Ghanie (wystarczyło 20 lat, by z urokliwego zakątka zrobić "pustynię").

Co do przekonywania o wyższości LED to myślę, że producenci strzelili sobie w stopę, bo udoskonalenie dzisiejszej technologii to spory wydatek (w przeciwieństwie do skonstruowania CFL). Dziś nawet najlepsze żarówki diodowe oferują realny odpowiednik tradycyjnej 25W, a ważą tyle, że strach je powiesić pod sufitem. Nawet jeżeli się uda to i tak, będą one planowo postarzone. Wysiadać będzie elektronika i połączenie diod, choć one same będą długowieczne (obserwuję to na przykładzie 4 żarówek LED jakie mam w domu).

Ostatnio zauważyłem pewną specyficzną cechę tzn. na sklepowych półkach wyraźnie zmniejszyła się liczba świetlówek kompaktowych na korzyść żarówek halogenowych. Wydaje mi się, że to dobra tendencja, bo w naszych warunkach klimatycznych taka żarówka ma przez duża część roku skuteczność na poziomie 100%, gdyż to co nie idzie na świecenie wspomaga ogrzewanie naszych domostw. W tym wymiarze stara, tradycyjna żarówka też miała skuteczność 100% (problem w tym, że umiejscowienie punktu grzewczego było może niezbyt ekonomiczne).

To tak na szybko, bo mam nadzieję, że trochę podrążymy temat.

Pozdrawiam.


Ostatnio zmieniony przez Marmik dnia Śro 23:11, 16 Sty 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 0:38, 17 Sty 2013    Temat postu:

Marmik napisał:
Witam i cieszę się, że przemogłeś się by napisać post, bo strasznie ciężko dyskutuje się ze samym sobą Very Happy.

Owszem jest ciężko, ale i tak można tą metodą dochodzić do konstruktywnych wniosków, niekoniecznie konfrontując własne obserwacje czy przekonania z innymi. To może wręcz charakteryzować jednostki wybitne (taki dla przykładu Galileusz…) Wink

Wracając jednak do meriutm, pozwolę sobie odnieść się do kilku Twoich wypowiedzi.

Marmik napisał:
Ubiegłeś mnie, bo od jakiegoś czasu zamierzałem poruszyć kwestie ukazane w obu polecanych przez Ciebie filmach. Oba mają ten sam mianownik tzn. są przekoloryzowane, [...]

Oczywiście, że są znacząco ubarwione. Grają na emocjach. Korzystają z coraz popularniejszej konwencji walki z globalnym spiskiem. Równocześnie zawierają elementy tabloidalne jak i paratechniczne.
Ta forma ma jednak pewną zaletę i myślę, że może być stosowana celowo. Działa na wyobraźnię i dzięki pokazywaniu konkretnych przykładów widz jest przekonany o słuszności tez zawartych w filmie. Niektóre z nich doświadcza w życiu codziennym, niektóre może w prosty sposób zweryfikować, a z pewnymi zgadza się intuicyjnie. Widz myśli: „skoro o tym co mogę potwierdzić mówią prawdę, to w pozostałych kwestiach chyba też. Poza tym jaki cel mieliby twórcy aby zmyślać”.
Ta metoda przekazu chyba też po prostu pozwala dotrzeć do szerszej grupy widzów. Do tych mniej wyrobionych, ale i nie stanowi bariery dla tych co potrafią przefiltrować sobie zbędne informacje i wyciągać własne wnioski.

Marmik napisał:
Najsłabszym elementem pierwszego z filmów jest opis planowego postarzania na przykładzie jednego modelu drukarki Epson (firma znana, ale jej udział w rynku drukarek to mniej niż 10 procent), która i bez tego czipa po jakimś czasie odmówi drukowania, bo ma zintegrowaną głowicę piezoelektryczną o dobrej jakości, ale małej trwałości. Wymiana głowicy jest możliwa, ale raczej średnio opłacalna, jak każda naprawa w dzisiejszych czasach i głównym problemem jest tu roboczogodzina specjalisty, a nie koszt części zamiennych.

Tu się nie zgodzę.
Drukarka Epson jest tu tylko bardzo konkretnym przykładem. Mało istotny jest też udział tej firmy w rynku, a to dlatego, że wszyscy producenci stosują tę czy inną formę „postarzania produktów” (cudzysłów celowy – o czym później).

Aby pokazać o co mi chodzi, spróbuję zagłębić się w ten konkretny przypadek.

Problemem, który dotknął tego użytkownika drukarki nie było nawet w zasadzie jej uszkodzenie jako takie.
Drukarka zasygnalizowała możliwe (szacowane na podstawie ilości wydrukowanych stron) przepełnienie gąbki pochłaniającej tusz który wsiąka w nią w procesie oczyszczania głowicy (drukarka robi to choćby przy każdym włączeniu by oczyścić głowicę z przyschniętego tuszu).
Według producenta - aby ochronić cenny stół użytkownika na którym stoi drukarka przed zalaniem zużytym tuszem którego gąbka nie jest już w stanie wchłonąć – zostaje ona w sposób elektroniczny zablokowana.
Oczywiście stan faktyczny odbiega znacząco od stanowiska wytwórcy sprzętu.
Jak pokazuje praktyka, gąbka ta jest w stanie przyjąć około trzy, czterokrotnie więcej zużytego tuszu.

I właśnie w tym momencie widzimy i odczuwamy efekty celowego działania producentów.
Otóż, aby odblokować drukarkę niezbędne jest oprócz wymiany rzeczonej gąbki (czynności którą mógłby wykonać użytkownik jeśli byłoby to przewidziane na etapie konstruowania urządzenia), należy wyzerować błąd w elektronice urządzenia.
Zarówno jedno (przez brak łatwego dostępu do gąbki), jak i drugie (brak możliwości programowego resetu błędu) możliwe jest tylko w serwisie.
Jest to oczywiście czynność odpłatna gdyż urządzenie nie jest uszkodzone, lecz wymaga jedynie wymiany elementu zużywającego się w procesie normalnej eksploatacji.
Tutaj pojawia się kwestia wspomnianych przez Ciebie kosztów.
Jest on na tyle wysoki, że zastanawiamy się czy warto sprzęt naprawiać.
Szczególnie jeśli jest to model niskobudżetowy - a taka jest tendencja, czyli tani produkt lecz droga eksploatacja.
Bo czy nie lepiej kupić nową, tanią drukarkę? Z gwarancją, pełnymi tuszami i jeszcze z nowymi wodotryskami (których jednak najczęściej i tak nie używamy) niż naprawiać „starego” grata, z którym i tak zaraz przecież możemy mieć ponownie kłopoty?

Podobne problemy spotkać nas mogą w drukarkach Canon.
Typowe w atramentach jest też zasychanie nieoryginalnych tuszy (oryginały mają technologię przeciwdziałającą temu ale jest ona dla nas kosztowna), co skutkuje często właśnie koniecznością wymiany głowicy – oczywiście jest to znowu nieopłacalne.
HP z kolei (do niedawana marka sama w sobie) ostatnimi laty lubi popsuć sobie elektronikę poprzez stosowanie bardzo niskiej jakości komponentów.
Wzorem innych producentów większość ich drukarek ma już tylko rok gwarancji. Wzorem, gdyż kto nie postępuje zgodnie z tym trendem traci.

Zaporowe ceny napraw to nie jedyna metoda na skłonienie nas do nienaprawiania lecz zakupu nowej rzeczy.
To także utrudniony dostęp do serwisu.
Dzisiaj, nawet wielkie koncerny (a może przede wszystkim one), tłumacząc to ograniczaniem kosztów, mają jedynie jeden serwis na kraj (czasem nawet jeden na kilka krajów) skutecznie utrudniając dostęp do punktu naprawczego.
A nawet jeśli znalazłby się serwis niezależny, to ma on bardzo ograniczony dostęp do dokumentacji sprzętu. Bez tego szybko zakończy swą działalność.
Poza tym nikt nie jest w stanie nadążyć za ciągle zmieniającymi się modelami urządzeń, których części często w kolejnych generacjach nie są kompatybilne, choć mogłyby być.

Reasumując, klientowi łatwiej, szybciej, wygodniej jest kupić nowy produkt niż szukać, wysyłać, użerać się z serwisem, często po wielokroć, bo naprawa wykonana będzie po łebkach.

Problem ten dotyczy oczywiście nie tylko szczegółowo omówionych drukarek atramentowych, ale prawie każdego sprzętu. Czy to laptopa, pralki, lodówki, telefonu komórkowego, a nawet i droższych rzeczy jak samochody. Generalnie produktów masowych.
Lepiej jeszcze jest w urządzeniach wysokospecjalistycznych, ale kosztem wysokich opłat (serwisowych, licencyjnych itp.)

Marmik napisał:
W drugim filmie najsłabszy element to historia dzieci, które straciły włosy. […]

Nie twierdzę, że te filmy to dokumentalny majstersztyk, ale ja osobiście nie skupiałem się na pojedynczych wątkach, która raz są lepiej, raz gorzej pokazane, ale na całość problemu. Na fakt, jak można manipulować całymi narodami mając odpowiednie zasoby finansowe, medialne, polityczne. Bez żadnych hamulców moralnych. Mając jedyny cel - maksymalizacja zysków korporacji (o nich może później w innym wątku).

Marmik napisał:
Mimo to faktem jest, że planowe postarzanie w niektórych dziedzinach przemysłu jest wszechobecne. Jest jednak wiele takich produktów, których nikt nie postarza (np. mój konik, czyli klocki LEGO Very Happy ) i korzysta z innej metody zachęcenia do zakupów (np. nowe atrakcyjne rozwiązania, obniżenie ceny), bez konieczności pozbycia się "starego" produktu.

Znowu pozwolę sobie mieć odmienne zdanie, wracając jednocześnie do zastosowanego cudzysłowu przy zwrocie „postarzanie produktów”.
Zwrot ten to swego rodzaju hasło, skrót myślowy który obejmuje szerzej wszelkie procesy mające spowodować aby konsument nabył produkt.
Nie tylko dlatego, że się zepsuł.
Wykorzystywana jest tu reklama, presja środowiska, chęć poprawienia sobie nastroju, pierwotny instynkt zbieractwa itd.

Sztandarowym przykładem tego typu „postarzania produktu” jest telefon komórkowy - dla uproszczenia iPhone.
Przez wiele osób, nowa wersja tego smartfona jest kupowana wyłącznie dlatego, że została ona stworzona. Nie dlatego, że mają taką potrzebę i będą wykorzystywały nowe gadżety wersji 5, bo nawet nie wykorzystywały większości wersji 4 (który przecież nadal działa poprawnie).
To na swój sposób irracjonalne zachowanie, wymuszające na niektórych wzięcie kolejnego kredytu na zakup takiego sprzętu, wynika z olbrzymich nakładów sił i środków firmy Apple, która wmawia nam, że mając stary model jesteśmy niemodni, coś z nami nie tak, jesteśmy niepełnowartościowi.
Ten cały proces należy do budowania marki.

Może faktycznie są produkty które nie podlegają temu procesowi, to chyba tylko na razie. Gdyż jest to tocząca się kula śniegowa.
Każdy producent (a już na pewno koncern) który nie pójdzie tą drogą po prostu upadnie, nie wytrzyma konkurencji.

I warunkiem koniecznym wcale nie jest tutaj pozbywania się starszego produktu. Nowe rozwiązania, wersje, brakujący element serii mają być przyczynkiem do zakupu.
Także i klocki Lego moim zdaniem należą do tego trendu.
Kiedyś klocki, to były po prostu klocki. Były uniwersalne i budowało się z nich co podpowiadała wyobraźnia.
Dzisiaj każde pudełko to konkretny model. Co chwila wypuszczany jest nowy. Trzeba go mieć. Trzeba kupić, bo jest i mi ten akurat brakuje…
Przypomina to trochę filatelistę któremu brakuje jeden znaczek do kompletnej serii.

Co do ceny produktu to już trochę odmienna kwestia. Pozbywanie się starych zapasów, reklama, bądź wspominana już przeze mnie wcześniej metoda: kup tanio – drogo eksploatuj.

Marmik napisał:
[…] "Czarowanie" przez producentów, że światło jest takie jak dzienne itp. niczym nie różni się od zachwalania innych produktów przez innych producentów. Po prostu wszyscy kłamią, że ich produkt jest najlepszy.

Takie czarowanie byłoby nawet w pewien sposób do przyjęcia, gdyż oglądając reklamy (choć to nasza wina) w pewien sposób tę nieprawdę akceptujemy. Problem pojawia się wtedy gdy ta nie do końca prawda nie tylko drenuje nasze kieszenie z powodu zakupu niepotrzebnego/niepełnowartościowego produktu, ale wpływa na zdrowie i życie nasze i naszych bliskich, a także kolejnych pokoleń.

Marmik napisał:
Co do przekonywania o wyższości LED to myślę, że producenci strzelili sobie w stopę, bo udoskonalenie dzisiejszej technologii to spory wydatek (w przeciwieństwie do skonstruowania CFL). […]
Ostatnio zauważyłem pewną specyficzną cechę tzn. na sklepowych półkach wyraźnie zmniejszyła się liczba świetlówek kompaktowych na korzyść żarówek halogenowych. Wydaje mi się, że to dobra tendencja, bo w naszych warunkach klimatycznych taka żarówka ma przez duża część roku skuteczność na poziomie 100%, gdyż to co nie idzie na świecenie wspomaga ogrzewanie naszych domostw.

Wydaja mi się, że w związku z narastającą świadomością i budującym się za tym protestem przeciwko świetlówkom kompaktowym producenci będą niejako zmuszeni wejść w technologię LED, choć pewnie woleliby to odwlekać jak najdłużej.
Co do halogenów, to jak to się ma do podstawowego argumentu antyżarówkowego, czyli relatywnie wysokiego zużycia prądu, oraz „marnowania” energii na ciepło?
Co ciekawe z halogenami, które tak na dobrą sprawę są udoskonalonymi żarówkami już się tak nie walczy (choć grzeją bardziej).
Chyba dlatego, że nie są tak konkurencyjne cenowo i nie są takim dużym zagrożeniem dla kompaktów.

Marmik napisał:
To tak na szybko, bo mam nadzieję, że trochę podrążymy temat.

Pewnie tak się stanie.
Choć sporo poruszanych tu kwestii formalnie powinno wylądować w innych wątkach. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:05, 17 Sty 2013    Temat postu:

endrju napisał:
Tu się nie zgodzę.
Drukarka Epson jest tu tylko bardzo konkretnym przykładem. Mało istotny jest też udział tej firmy w rynku, a to dlatego, że wszyscy producenci stosują tę czy inną formę „postarzania produktów” (cudzysłów celowy – o czym później).

endrju napisał:
Znowu pozwolę sobie mieć odmienne zdanie, wracając jednocześnie do zastosowanego cudzysłowu przy zwrocie „postarzanie produktów”.
Zwrot ten to swego rodzaju hasło, skrót myślowy który obejmuje szerzej wszelkie procesy mające spowodować aby konsument nabył produkt.
Nie tylko dlatego, że się zepsuł.
Wykorzystywana jest tu reklama, presja środowiska, chęć poprawienia sobie nastroju, pierwotny instynkt zbieractwa itd.

Myślę, że właśnie wrzucenie do jednego worka tych wszystkich spraw jest tu co do wydźwięku podobne do wypowiedzi pani rzecznik z Brukseli. Pojedynczo likwidacja żarówek ma marginalne znaczenie, ale jest elementem systemu, więc jako taki system jest dobry. Otóż nie w każdym systemie każdy element lub każde sprzężenie jest dobre i pasuje do koncepcji, dlatego myślę, że powinniśmy wyraźnie rozgraniczyć pewne metody działania firm. Czym innym jest bowiem „planowe postarzenie” produktu (czy „zaplanowana nieprzydatność”), a czym innym nietechniczne działanie zachęcające do nabycia produktu. Owszem, oba działania często wzajemnie się przenikają i mają na celu jedno (maksymalizację zysków), ale są czym innym.
Tak jak opisałeś to w ostatnim, powyżej cytowanym zdaniu, u podstaw wszystkiego leży chęć posiadania, która – jak mi się wydaje – po prostu leży w ludzkiej naturze. Wzmaganie lub osłabianie jej to kwestia działań czynników zewnętrznych, ale sama w sobie po prostu jest i tyle.

Planowe postarzenie też można byłoby podzielić na dwie grupy (czasami też wzajemnie przenikające się) tzn. na projektowanie ze z góry przyjętym założeniem, że produkt jako całość ma określony termin przydatności oraz na wprowadzenie do produktu „słabego punktu” (vide: czip Epsona), którego zadaniem jest tylko i wyłącznie skrócenie żywotności. Wszystko zależy od tego jakiej gałęzi przemysłu dotykamy.
Jak działa planowe postarzanie w dziedzinie noży kuchennych, ceramiki budowlanej itd., itd.? Otóż nie działa, bo zasadniczo nie ma to przełożenia na krótkoterminowy zysk. W niektórych dziedzinach producent nie może sobie pozwolić na obniżenie jakości, bo zniknie z rynku. Jednym sposobem jest wówczas zawiązanie kartelu takiego jak ten żarówkowy.
Przykłady można mnożyć i mnożyć. Ot mój kocioł grzewczy. Gdyby nie był trwały to pewnie już dawno firma zostałaby wyparta przez jakąś firmę-chrust produkującą w szopie za pół ceny. A tak, działa od niemal dziesięciu lat z tylko jedną, niezbyt poważną awarią, która była spowodowana niewłaściwym serwisem, a nie jakąkolwiek wadą produktu.

endrju napisał:
Nowe rozwiązania, wersje, brakujący element serii mają być przyczynkiem do zakupu.
Także i klocki Lego moim zdaniem należą do tego trendu.
Kiedyś klocki, to były po prostu klocki. Były uniwersalne i budowało się z nich co podpowiadała wyobraźnia.
Dzisiaj każde pudełko to konkretny model. Co chwila wypuszczany jest nowy. Trzeba go mieć. Trzeba kupić, bo jest i mi ten akurat brakuje…
Przypomina to trochę filatelistę któremu brakuje jeden znaczek do kompletnej serii.

Nawiązując do tego co napisałem powyżej, nie mogę się zgodzić, że klocki LEGO są „planowo postarzane”, nawet z cudzysłowem. Ten termin w odniesieniu do sfery marketingu duńskiej firmy może być opacznie zrozumiany. Rozumiem, że piszesz kompleksowo o całym procesie, ale zwrot „planowe postarzanie” jest tu co najmniej mylący.
Powiem więcej, technicznie klocki LEGO są ulepszane i ich jakość dzisiaj jest znacznie lepsza nie trzy dekady temu. Nie zgodzę się też ze stwierdzeniem, że klocki LEGO zatraciły swoją pierwotną funkcje czyli rozwijanie wyobraźni. Jest wręcz przeciwnie tzn. nowy zestaw „z pudełka” powoduje, że stary przeważnie natychmiast idzie do rozbiórki i modernizacji. Uważam, że największą krzywdą jaką rodzice mogą wyrządzić dzieciom to kazać im trzymać złożone, gotowe zestawy i bawić się tylko tym co wymyślił producent. Dlatego uważam, że linie tematyczne Ninjago, Chima lub nawet Friends, na swój sposób nieco ograniczają kreatywność dziecka, ale cała reszta to krok milowy naprzód. Nowe elementy, nowe rodzaje połączeń otwierają nowe perspektywy i ja to widzę na co dzień, bowiem mój synek choć ma dopiero pięć lat już wprowadza do konstrukcji nawet elementy Technic Very Happy .
Klocki LEGO wpływają nawet na wzbogacenie się języka polskiego Wink , bowiem od czasu gdy mój syn wymyślił słowo „startnik”, weszło ono na stałe do mojego potocznego słownika. Startnik, to oczywiści silnik startowy. Tu mała dygresja, w języku polskim mamy jakiś niezrozumiały wstręt do wymyślania nowych krótkich i prostobrzmiący słów.
Reasumując, gdyby klocki LEGO choć odrobinę straciły na jakości i trwałości to w ciągu mniej niż dekady zostałby wyparte przez olbrzymią konkurencję, która dziś przegrywa na każdym polu, za wyjątkiem ceny. A tak, na razie mają się dobrze i jedyna realna konkurencja o zbliżonej jakości (Oxford/IMEX) jest droższa.

Wracając do Twojego postu, wspominasz filatelistykę, czyli wprowadzenie co jakiś czas do produkcji przez pocztę innych znaczków też jest elementem omawianego procesu (mogły bowiem być beznominałowe znaczki np. o „wartości” A i B - tak jak było przez jakiś czas). Podążając tą drogą moglibyśmy powiedzieć, że zmieniające się okładki zeszytów 32-kartkowych też są elementem „planowego postarzania”. Nie, chyba mocno zagalopowalibyśmy się w stosowaniu tego terminu.

Co do opłacalności napraw to trzeba też sięgnąć do kwestii opłacalności produkcji części zamiennych. Dzisiaj, w przeciwieństwie do czasów, w których zawiązano kartel żarówkowy, większość czynności wykonuje się na zautomatyzowanych liniach produkcyjnych, gdzie w cyklu powstaje gotowy produkt zapewniający zysk. Produkowanie części zamiennych obejmuje tylko fragment tego cyklu i nie gwarantuje zysku dopóki wcześniej sprzedany produkt się nie zepsuje. Skoro jednak zakłada się, że coś ma się szybko zepsuć to produkowanie części zamiennych, kosztujące producenta jedynie cześć kosztów, powinno być korzystniejsze pod względem zysku. Problem jak zwykle sprowadza się do marketingu i wizerunku, a konkretnie do unikania przypięcia łatki kiepskiej firmy. Właśnie dlatego Apple wypuszcza nowe produkty, by użytkownicy „przesiadli się” na nie zanim wyjdzie, że ich produkt technicznie jest wykonany niewiele lepiej niż np. Manta, choć jest lepiej dopracowany pod względem oprogramowania.
Inną sprawa jest, że na częściach zapasowych jednak nie można zarobić tyle co na sprzedaży tego co w samym cyklu produkcji nie kosztuje nic, czyli oprogramowania (albo samej renomy jaka niesie za sobą znaczek z jabłuszkiem).

Trzeba tu jeszcze podkreślić, że podobnie jak dyrektywą zarżnięto tradycyjną żarówkę, tak ograniczono trwałość elektroniki, bo od 1 lipca 2006 w Unii Europejskiej obowiązuje ograniczenie używania substancji niebezpiecznych w sprzęcie elektronicznym (dyrektywa RoHS), a więc wprowadzono obowiązek lutowania bezołowiowego, które jest zdecydowanie mniej trwałe niż gdy wykorzystywano stopy lutownicze z dużym (20-50%) dodatkiem ołowiu.
I tu kolejna uwaga, właśnie m.in. tego zabrakło mi w filmie „Spisek żarówkowy”. Wrócę tu do drukarki Epsona. Nadal uważam, że wybór tej konkretnej drukarki to zabieg osłabiający rzetelność dokumentu. Oczywiście wybór nie był przypadkowy (ot, pan sobie drukował i nagle stop) tylko poprzedzony długimi poszukiwaniami. Epson już od dawna kombinował jak tu wycyckać użytkowników. Wcale nie ukrywali gdy wprowadzili czip w kartridżach uniemożliwiający załadowanie nieoryginalnego wkładu i pozwalający na wydrukowanie tylko określonej liczby stron (choćby było jeszcze sporo tuszu). Autorzy filmu poszli na łatwiznę. Gdyby choć w uwagach dodali, że drukarkach HP i Brother stwierdzono występowanie podobnego problemu (konkrety, a nie slogany), ale nie. Nigdzie nie potrafiono znaleźć tak namacalnego dowodu popierającego tezę, więc resztę przemilczano.
Zawsze stałem na straży stanowiska, że słusznych tez należy bronić rzeczową argumentacją, której nie można łatwo obalić lub zdyskredytować. W tym wymiarze autorzy filmu ponieśli porażkę, choć udało im się pokazać niemoralną (bo zastosowaną z premedytacją i ukrytą) praktykę firmy.

endrju napisał:
Wydaja mi się, że w związku z narastającą świadomością i budującym się za tym protestem przeciwko świetlówkom kompaktowym producenci będą niejako zmuszeni wejść w technologię LED, choć pewnie woleliby to odwlekać jak najdłużej.
Co do halogenów, to jak to się ma do podstawowego argumentu antyżarówkowego, czyli relatywnie wysokiego zużycia prądu, oraz „marnowania” energii na ciepło?
Co ciekawe z halogenami, które tak na dobrą sprawę są udoskonalonymi żarówkami już się tak nie walczy (choć grzeją bardziej).
Chyba dlatego, że nie są tak konkurencyjne cenowo i nie są takim dużym zagrożeniem dla kompaktów.
Też mam podobne odczucia. Wydaje mi się jednak, że cenowo żarówki halogenowe zdecydowanie wygrywają, bo dziś już można je kupić za 3-5 złotych (max 8 zł) i cena spada. Jeszcze trochę i zatoczymy krąg wracając do ulepszonej tradycyjnej żarówki, ale nikt (zwłaszcza w Greenpeace) nie przyzna się, że się pomylił Cool .

Na razie tyle przemyśleń, bo obowiązki domowe wzywają Smile.


Ostatnio zmieniony przez Marmik dnia Czw 11:17, 17 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:01, 20 Sty 2013    Temat postu:

Marmik napisał:
Otóż nie w każdym systemie każdy element lub każde sprzężenie jest dobre i pasuje do koncepcji, dlatego myślę, że powinniśmy wyraźnie rozgraniczyć pewne metody działania firm. Czym innym jest bowiem „planowe postarzenie” produktu (czy „zaplanowana nieprzydatność”), a czym innym nietechniczne działanie zachęcające do nabycia produktu. Owszem, oba działania często wzajemnie się przenikają i mają na celu jedno (maksymalizację zysków), ale są czym innym.
Tak jak opisałeś to w ostatnim, powyżej cytowanym zdaniu, u podstaw wszystkiego leży chęć posiadania, która – jak mi się wydaje – po prostu leży w ludzkiej naturze. Wzmaganie lub osłabianie jej to kwestia działań czynników zewnętrznych, ale sama w sobie po prostu jest i tyle.


Nie twierdzę, że da się to dopasować, i na szczęście, do każdego aspektu naszego życia. Z pewnością najłatwiej jest to osiągnąć w produkcji masowych dóbr konsumpcyjnych. Ale ja właśnie dlatego stosuję tu cudzysłów (sam zauważasz przenikanie się metod "zachęcających" - według mnie często zmuszających - do zakupu), gdyż traktuję pojęcie planowego postarzania właśnie w szerszym kontekście.
Jako trend ogólnoświatowy wynikający z konsumpcjonizmu, pogoni za zyskiem korporacji i globalizacji świata.
Mamy kupować nie tylko dlatego, że producent zaplanował awarię produktu po określonym czasie i faktycznie musimy go wymienić, bo z przyczyn już omawianych w zasadzie nie mamy innej opcji.
Powinniśmy też kupować nawet wtedy (i osiągane to może być właśnie tymi innymi metodami) kiedy produktu wcale nie potrzebujemy. W tym momencie cechująca ludzi chęć posiadania w połączeniu z niską świadomością konsumencką jest nadużywana.

Marmik napisał:

Wszystko zależy od tego jakiej gałęzi przemysłu dotykamy.
Jak działa planowe postarzanie w dziedzinie noży kuchennych, ceramiki budowlanej itd., itd.? Otóż nie działa, bo zasadniczo nie ma to przełożenia na krótkoterminowy zysk. W niektórych dziedzinach producent nie może sobie pozwolić na obniżenie jakości, bo zniknie z rynku. Jednym sposobem jest wówczas zawiązanie kartelu takiego jak ten żarówkowy.
Przykłady można mnożyć i mnożyć. Ot mój kocioł grzewczy. Gdyby nie był trwały to pewnie już dawno firma zostałaby wyparta przez jakąś firmę-chrust produkującą w szopie za pół ceny. A tak, działa od niemal dziesięciu lat z tylko jedną, niezbyt poważną awarią, która była spowodowana niewłaściwym serwisem, a nie jakąkolwiek wadą produktu.

Oczywiście w niektórych branżach jest trudniej realizować tę koncepcję, ale gwarantuję, że jeśli producenci noży mieliby możliwość skrócenia ich żywotności to z chęcią by to uczynili dla zwiększenia obrotu i zysku. Tak pozostaje im przekonywanie, że lepsze od Twoich są: superostre noże japońskie, laserowo ostrzone, z lepszym design’em , doskonale wyważone, ceramiczne-nie tępiące się-za to kruche, czyli takie o cechach na siłę eksponowanch w stosunku do podstawowej funkcji normalnego noża (relacja cena/jakość/funkcjonalność).
Niektórych dadzą się przekonać.
Dodatkowo myślę, że i oni także mogliby próbować obniżać jakość produktu (np. stosując gorszą stal).
Podstawowym warunkiem jest stosowanie się do tych technik wszystkich producentów.
I koniecznym nie jest zawieranie tajnych porozumień.
Ten proces, wprawdzie wolniej niż w przypadku dogadania się, może przebiegać w sposób naturalny.

Drukarki są tu wzorcowym przykładem.
Obniżanie jakości jest realizowane metodą małych kroków.
Najpierw przez jedną firmę, przez co obniżyła ona cenę i wzrosły jej obroty, tym samym zyski.
Reszta chcąc pozostać na rynku i/lub widząc wzrost zysków konkurenta postąpiła tak samo.
Początkowo okres niepsucia się produktu był na tyle długi, że konsument go nie zaważył przed reakcją obniżającą jakość swoich produktów przez pozostałych producentów. Potem było już za późno.
Z czasem tak samo zrobiła kolejna firma i cykl się powtórzył.
Różnica była tylko taka, że czas cyklu był krótszy.
Stąd wziął się efekt uboczny - skrócenie się okresu gwarancji drukarek.

Przytoczony przykład kotła może podlegać takim samym prawidłom.
Firma z szopy nie jest w stanie wyeliminować dużego producenta lepszą jakością, kiedy proces obniżania jakości ma długi cykl i ekonomicznie nie będzie w stanie rywalizować z wielką firmą, gdyż jego produkt pomimo tego, że lepszy to będzie droższy (mniejszy obrót - większa marża), zawężając liczbę swoich klientów.
Wystarczy, że cykle obniżenia jakości będą wystarczająco długi, to mali producenci znikną z rynku.

Co do klocków Lego to nie będę polemizował z Twoim pozytywnym poglądem na temat braku ich umocowania w idei planowego postarzania. W klockach jestem po prostu laikiem i trudno mi się odnieść do Twoich argumentów.
Ale życzyłbym sobie żebyś miał rację. Że pozostały jakieś zielone wyspy... Smile

Marmik napisał:
[...]a więc wprowadzono obowiązek lutowania bezołowiowego, które jest zdecydowanie mniej trwałe niż gdy wykorzystywano stopy lutownicze z dużym (20-50%) dodatkiem ołowiu.

Trochę z innej beczki, ale też właśnie związanej z Pb. Ta podwójna moralność ekologów. Doprowadzili do zakazu stosowania ołowiu w lakierach samochodowych przez co lakier ma dużo mniejszą trwałość (jest miękki i łatwo się zarysowuje) a równocześnie np. nie zwracają uwagi na kilogramy rtęci które są dziennie zlewane do gleby przy wydobyciu złota. Evil or Very Mad

Marmik napisał:
Wcale nie ukrywali gdy wprowadzili czip w kartridżach uniemożliwiający załadowanie nieoryginalnego wkładu i pozwalający na wydrukowanie tylko określonej liczby stron (choćby było jeszcze sporo tuszu). Autorzy filmu poszli na łatwiznę. Gdyby choć w uwagach dodali, że drukarkach HP i Brother stwierdzono występowanie podobnego problemu (konkrety, a nie slogany), ale nie. Nigdzie nie potrafiono znaleźć tak namacalnego dowodu popierającego tezę, więc resztę przemilczano.


Nadal obstaję przy swoim, że Epson został tu pokazany jako jeden z wielu, by pokazać ogólną tendencję a nie konkretny rodzaj uszkodzenia. Canon ma podobną przypadłość. HP stosuje inne metody (najczęściej uszkodzenia elektroniki). Brother dość długo był OK, dlatego udało mu się wejść znacząco na rynek ale już równa do pozostałych.

Dodatkowo w tym temacie natrafiłem na artykuł na wp.pl:
[link widoczny dla zalogowanych]
Wprawdzie nie wnosi on wiele nowego, raczej w skrócie opisuje film, ale treść i ilość komentarzy potwierdza realny fakt istnienia planowego postarzania (znam osoby według których jest to jedynie spiskowa teoria dziejów).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 13:48, 26 Sty 2013    Temat postu:

Przepraszam, że chwilowo nie mogę wykrzesać dłuższego postu (dzieciaki chorują), ale chcialbym zapytać o to:
endrju napisał:
Canon ma podobną przypadłość. HP stosuje inne metody (najczęściej uszkodzenia elektroniki).

Czy są gdzieś dostępne przykłady celowego uszkadzania elektroniki w drukarkach HP (mam jedną, rocznik chyba 2007)? Jaka konkretnie przypadłość występuje w Canonach? Pytam, bo skoro zleziono czip w Epsonie to przecież nie jest możliwe by gdzieś tego dokładnie nie opisano.

endrju napisał:
Co do klocków Lego to nie będę polemizował z Twoim pozytywnym poglądem na temat braku ich umocowania w idei planowego postarzania. W klockach jestem po prostu laikiem i trudno mi się odnieść do Twoich argumentów.
Ale życzyłbym sobie żebyś miał rację. Że pozostały jakieś zielone wyspy...
Nie chodzi tu tylko o zielone wyspy w odniesieniu do kategorii produktów, ale także do pojedynczych firm, które po prostu muszą/chcą rywalizować jakością. Obok LEGO wymieniłbym też np. MIELE.

Ostatnio zmieniony przez Marmik dnia Sob 13:48, 26 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 17:22, 26 Sty 2013    Temat postu:

Canon w bardzo wielu modelach (nie analizowałem czy we wszystkich) stosuje taki sam mechanizm jak dokładnie opisany przeze mnie w przypadku Epsona.
Elektronicznie blokuje urządzenie, podając jako powód przepełnienie gąbek na zużyty atrament. Bez używania jakichkolwiek metod określających rzeczywisty stan - jedynie aproksymując liczbę wydrukowanych stron.
Na stronach portalu elektroda.pl można znaleźć wiele osób z takim problemem (można tam poszukać porad jak taki błąd usunąć).
Przypadłość jest stosunkowo łatwa do odszukania. W google wystarczy wpisać słowa kluczowe: Canon, reset, pampers, ew. waste ink pads, absorber.

Co do HP, to bezwzględnego dowodu nie przedstawię, gdyż jest to trudniejsze do zweryfikowania (wymagana wiedza elektroniczna).
Z własnych obserwacji mogę to jednak potwierdzić.
Rozumiem, że moja ocena można być potraktowana dość subiektywnie, ale potwierdzają to także słowa serwisantów ze znajomej firmy, która zajmuje się m.in. naprawami drukarek.
Dodatkowo z tego co zauważyłem to problem elektroniki zaczyna coraz poważniej dotykać także modeli laserowych.
Pamiętam modele HP serii 4, 5 i nowsze 1100, 1200, które były (często nadal są) nie do zajechania. Sam mam LaserJet 6L od 2001 roku - choć wymaga już w zasadzie wymiany fusera - to działa.
Dzisiejsze modele, i to nawet ze średniej półki, często kończą swój żywot po 2-3 latach.

Marmik napisał:
Nie chodzi tu tylko o zielone wyspy w odniesieniu do kategorii produktów, ale także do pojedynczych firm, które po prostu muszą/chcą rywalizować jakością. Obok LEGO wymieniłbym też np. MIELE.

Ja uparcie wolę traktować problem "postarzania produktów" jako całość, tendencję rozwoju produkcji i konsumpcji na świecie od której takim firmom jak Lego czy Miele (pomimo, że ich produkty są jakościowo powyżej średniej) trudno będzie uciec.
Miele ma dobre i trwałe produkty ale nie można raczej powiedzieć, że mają przystępne ceny. Oczywiście można (należy) powiedzieć, iż jakość ma swoją cenę. Jednak koszt zakupu (oraz drogiego serwisu) np. pralki tej firmy powoduje, że ma ona niewielu rywali na rynku masowym, stając się raczej dobrem elitarnym.
Pytanie, czy chętnych na zakup przy wysokiej marży, co skutkuje niższymi obrotami (przeciętny Kowalski raczej ich sprzętu nie kupi, bo go nie stać), będzie wystarczająco dużo by firma pozostała przy swoim modelu biznesowym? Mam obawy. Dodam, że niedawno czytałem na forum AGD(niska wiarygodność źródła), że Miele ostatnio miewa coraz częściej problemy z jakością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 19:39, 26 Sty 2013    Temat postu:

endrju napisał:
W google wystarczy wpisać słowa kluczowe: Canon, reset, pampers, ew. waste ink pads, absorber.

OK, znalazłem. Faktycznie metoda jest taka sama jak u Epsona i zapewne gdzieś jest element elektroniczny odpowiedzialny za zliczanie.
endrju napisał:
Pamiętam modele HP serii 4, 5 i nowsze 1100, 1200, które były (często nadal są) nie do zajechania. Sam mam LaserJet 6L od 2001 roku - choć wymaga już w zasadzie wymiany fusera - to działa.
Ja mam 1020 i to czasami użytkowana w warunkach ekstremalnych. Byłem pewien, że nie przeżyje, ale nadal ma się dobrze.
endrju napisał:
Ja uparcie wolę traktować problem "postarzania produktów" jako całość, tendencję rozwoju produkcji i konsumpcji na świecie od której takim firmom jak Lego czy Miele (pomimo, że ich produkty są jakościowo powyżej średniej) trudno będzie uciec.
A ja z uporem maniaka będę twierdził, że nie jest to odpowiedni termin.
Ponadto jestem zdania, że na chwilę obecną LEGO nic nie musi robić, tylko trzymać fason. Dopóki klony nie dojdą do poziomu oferowanego przez STAR DIAMOND lub COBI to pozycja duńskiej firmy jest absolutnie niezagrożona. Nawet gdy inni producenci w końcu osiągną lepszą jakość to będą musieli nieco podnieść cenę. To następstwo m.in. kontroli jakości (która w tej chwili praktycznie u nich nie istnieje) lub uruchomienia serwisu oferującego "usprawnienie" zestawu (tak jak np. serwis Part Request kanadyjskiej firmy MEG BLOKS).
W odróżnieniu od MIELE, LEGO jest produktem dla mas (w zasadzie nawet niezamożni mogą od czasu do czasu pokusić się o jakiś zestaw).

Co do MIELE to owszem, jest to towar za wysoką cenę i dla wymagających. Mając jednak możliwość wyboru (czyt: odpowiednio gruby portfel) tylko ktoś nierozsądny wybierze np. Samsunga. Firmę tą podałem nie bez powodu, bo uważam (opinia subiektywna), że jest ona jednym z głównych motorów napędzania spirali zakupów i obniżania jakości.

Myślę, że tego typu firm co MIELE jest znacznie więcej. Może VIESSMANN, czy JURA (trudno mi na poczekaniu wymyślić jakie jeszcze).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:08, 21 Maj 2013    Temat postu:

Jako, że sam jeżdżę głównie tzw. autami na "f" to nie za specjalnie interesuję się Mercedesami, ale znajomy ostatnio opowiedział mi o pompie w elektrohydraulicznym systemie hamulcowym SBC (Sensotronic Brake Control) montowanej w modelach W211 i W219, która wyłącza się po osiągnięciu zaprogramowanej liczby cykli (naciśnięć).
To jest chyba klasyczny przykład celowego postarzania produktów. "Niestety", ale podobno ludzie to szybko wyłuskali i na Mercedesa poleciały gromy.
Podobno takich przypadków jest mnóstwo () co niejako utwierdza mnie w przekonaniu, że zakup używanego auta nowszego niż rocznik 2005 to proszenie się o znaczne wydatki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
endrju




Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 14:14, 22 Maj 2013    Temat postu:

Pewnie znajomy czytał niedawno Motor (nr 20/2013). Tam opisano ten i inne problemy z używanymi samochodami z gwiazdą.
Problem z SBC dotyczył zarówno klasy E jak i CLS, a nawet SL i zanim Mercedes nie podjął akcji naprawczej to produkował takie auta od 2002 do 2006 (a w przypadku SL-a do 2011!) roku.
Także 2005 nie jest rocznikiem gwarantującą spokojny sen.
Z drugiej strony w przypadku większości marek jest to chyba dość bezpieczna granica. Mercedes, mimo wielu wpadek na przestrzeni ostatnich lat, nadal jest prekursorem wielu nowinek technicznych i wprowadza je dużo wcześniej od konkurencji. Choć w tym przypadku to raczej antynowika i sięganie poprzez serwis do kieszeni klientów.
Jako ciekawostkę dodam, że w tym samym artykule mamy jeszcze jeden przykład urządzenia z licznikiem cykli użycia.
Jest to... pilot centralnego zamka.
Jak to świadczy o marce mającej status luksusowej? Pozostawiam do własnej oceny.


Ostatnio zmieniony przez endrju dnia Śro 14:16, 22 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marmik
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 20:42, 22 Maj 2013    Temat postu:

endrju napisał:
Pewnie znajomy czytał niedawno Motor (nr 20/2013).
No proszę, a pomyślałem sobie "Ten to się zna" Very Happy i poszukałem trochę w internecie coby poprawnie napisać nazwę tej pompy.
W jednym z internetowych wpisów natknąłem się też właśnie na informację o "postarzaniu" centralnych zamków i dotyczyło to chyba Audi oraz BMW.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.puck.fora.pl Strona Główna -> Groch z kapustą Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin